Forum www.wolczyn.kapucyni.pl Strona Główna www.wolczyn.kapucyni.pl
16-21 VII 2007 XIII Spotkanie Młodych
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

wolnosc
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolczyn.kapucyni.pl Strona Główna -> Rozmowy na poważnie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 0:15, 26 Lut 2006    Temat postu:

Znajomosc Boga bez znajomosci wlasnej nedzy Rodzi Pyche moi drodzy:)
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
carlos




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wałcz\zach-pom\POLSKA

PostWysłany: Nie 19:58, 26 Lut 2006    Temat postu:

do człowieka :

z tymi regółami to nie jest do końca tak jak piszesz <bo wynika z tego że tylko człowiek chory na ciele ma większe "możliwości" duchowe> otóż całkowicie się z tym nie zgadzam ! oj nie muszę chyba setki argumentów osobwych podawać prawda ?

ale na tym jednym przypadku <człowiek rodzi się chory> można by wysnuć pewne poglądy <zakładając iż jakoby Bóg kocha wszystkich jednakową miłością ale mimo wszystko jednych "nagradza" a innych karze już na samym początku ,gdzies ostatnio się spotkałem z tekstem iż to od woli Boga zależy czy ktoś jest królem czy nie - rozumując dalej to od Boga zależy czy będziesz rządził ludźmi czy nie> strasznie to upraszczajac na moje zachodnio-europejskie warunki brzmi to tak :
to od Boga zależy czy urodzisz się w biednej czy Bogatej rodzinie, to od Boga zależy czy będziesz kiedyś w przyszłości bogaty bądź też biedny itede itede <od na przykład słyszałem też że Bog doświadcza pewnych ludzi chorobą aby sprawdzić ich wiarę, cierpienie jest oznaką miłości ponoć, choć to straszliwie już nawet brzmi !
i gdzie tu wolność takiego człowieka który nagle choruje żeby inny człowiek się nawrócił ?
można tutaj też zachaczyć w jakiś sposób o przeznaczenie <to chyba kalwini wierzą w predestynacje> otóż można nawet taki wniosek wysnuć z tego przypadku wszechobecności Boga w naszym życiu.
oczywiście zakładając że to Bóg określa warunki które Cię ograniczają <sytuacja materialana, zdrowie oraz wszystkie inne czynniki zewnętrzne oraz wewnętrzne>
meritum:
sama wiara w Boga jeszcze nie ogranicza, wiara w pismo święte, prawdy głoszone przez kościół itede ograniczają i to nawet już w samej formie Boskiej <sam Bóg ogranicza już tych ludzi>

oczywiście wszystko co jest zapisane powyżej może się niezgadzać z Twoimi poglądami, więc proszę napisz to ! Wink
bo chyba na tym polega dyskusja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
czlowiek
Gość






PostWysłany: Nie 23:34, 26 Lut 2006    Temat postu:

„z tymi regółami to nie jest do końca tak jak piszesz <bo wynika z tego że tylko człowiek chory na ciele ma większe "możliwości" duchowe> otóż całkowicie się z tym nie zgadzam ! oj nie muszę chyba setki argumentów osobwych podawać prawda ?”
Nie chciałam ,żeby to tak zabrzmiało, bo tak nie jest, wiadomo (ale wiesz czasami bywa tak ,że to nie my mówimy słowa, lecz słowa nas mówią – Gombrowicz )

Jeżeli chodzi o:
„to od Boga zależy czy urodzisz się w biednej czy Bogatej rodzinie.”
to tak ,ale :
„to od Boga zależy czy będziesz kiedyś w przyszłości bogaty bądź też biedny.”
To nie, bo wg. mnie (jak już pisałam)do nas należy przyszłość. Gdyby było inaczej , to oznaczałoby ingerencje Boga w nasze życie (lecz się zdarza , rzadko –cuda )i wyglądałoby na to ,że jesteśmy tylko marionetkami w Jego rękach, (a zakładając ,że nas kocha) , jest to raczej wątpliwe…

„<zakładając iż jakoby Bóg kocha wszystkich jednakową miłością ale mimo wszystko jednych "nagradza" a innych karze już na samym początku(…)”
Nie sądzę ,aby była to jakaś kara bo np.
1. ktoś rodzi się w biednej rodzinie, po przez pracowitość osiąga bogactwo.
2 .rodzi się w bogatej ,wszystko olewa, przelewając na narkotyki i kończy nieciekawie....
3. rodzi się biedy i zostaje.
4. bogaty i bogaty.
5. itd…
jak widać są różne przypadki (nie istnieje żadna reguła , bo jest to żywe życie(-i tym samym jest to reguła)) i myślę dlatego ,że wszystko leży w naszych rękach, po narodzinach. Bo np. to :Hitler dostał się do władzy i były tego skutki ,czy to wina Boga? nie znaczy też ,że pozytywne rzeczy są Jego zasługą. On nie kieruje nami, bo nas kocha czego dowodem jest możliwość wyboru .
A jak tak ,to wtedy, myślę że , od ludzi ,których „nagrodził” wymaga więcej (wyższa poprzeczka).

„od na przykład słyszałem też że Bog doświadcza pewnych ludzi chorobą aby sprawdzić ich wiarę, cierpienie jest oznaką miłości ponoć, choć to straszliwie już nawet brzmi ! ”
Tego przykład mamy w piśmie świętym-Księga Hioba,,,, kurcze no….wyszło na to ,że jakieś herezje tworze (Bóg nie ingeruje..?)ta księga jest dowodem wpływu…no cóż. Wszystko mi się miesza…ale to dobrze, o to chodzi.
Myślę też ,że cierpienie nie jest całkiem negatywne, tylko po przez jakieś przykre doświadczenia uczymy się ,chyba raczej nigdy nie wyniosłam czegoś ze śmiechu..
Albo jeszcze to…,ktoś kiedyś powiedział ; „Cierpienie jest bezsensu, sens ma tylko krzyż” co nie?

„oczywiście wszystko co jest zapisane powyżej może się niezgadzać z Twoimi poglądami, więc proszę napisz to !”
No i widzisz nie mogę mieć swoich poglądów ,jeśli chodzi o wiarę. Skoro wierze w pismo to muszę patrzeć przez jego pryzmat. Wiem jest to ograniczenie.. ale to mój wybór. Dlatego ,że jest to wiara ona nie ma nic wspólnego z naszym racjonalnym myśleniem, to takie gdybanie(co nie znaczy ,że nie mamy tego robić) Bóg jest tajemnicą i jak napisał jakiś święty można Go poznać tylko jako niepoznawalnego. przecież to jakiś absurd , że chcemy to wiedzieć ,poznać prawdę ,(dociekamy) a i tak nie mamy szans na poznanie Boga, Jego działania. Skoro nie poznaliśmy całkowicie Jego stworzenia ,to co dopiero Stworzyciela (chore)! Przydałoby się trochę pokory!


Ble ble ble le le wyszło jak wyszło…przepraszam za chaotyczny zapis .
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
carlos




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wałcz\zach-pom\POLSKA

PostWysłany: Pon 17:04, 27 Lut 2006    Temat postu:

no z tym cierpieniem to chyba przesada co ?

że czekaj, cierpienie cię "dokształca" ?

a po co nam te wszystkie doświadczenia ?

rodzisz się, uczysz sie, uczysz się, <cierpisz cierpisz> i na końcu umierasz

to chyba tak jakbyśmy w piekle mieszkali...

piszesz że ze smiechu nigddy nic nie wyniosłaś - od razu widać że nie jesteś optymistka Rolling Eyes ja inaczej sobie nic nie moge przyswoić <hiperbola raczej>

z tą ingerencją to sama widzisz jak wyszło <załóżmy że jest bo to oznacza że Bóg sięnami opiekuje, załóżmy że jej nie ma, Bó stworzył świat i go opóścił (deizm bodajże)>

a co do tajemnicy Boga to już się to powoli trochę że tak powiem "znudziło" mi. jeśli komuś nie chcę czegoś wyjaśnić to mówię że i tak tego nie zrozumiesz <teoretyczny przykład w praktyce jest inaczej chyba że sam nie czaje> no a jaki może być powód że czegoś nime tłumacze ?

albo chcę coś ukryć
albo nic o tej sprawie nie wiem <w tym wypadku to będzie tak że Bóg nie istnieje ale ludziom wciska się kit że jest, a ludzie kiedy pytają gdzie on jest to im się mówi że Go nie można zobaczyć>

od trochę za mało czasu bo bym się jeszcze rozpisał pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
czlowiek
Gość






PostWysłany: Pon 20:21, 27 Lut 2006    Temat postu:

„no z tym cierpieniem to chyba przesada co ? „
Odp.: nie, dlaczego ?
”że czekaj, cierpienie cię "dokształca" ? „
Odp: tak myślę.
„a po co nam te wszystkie doświadczenia ?”
odp.; żeby nie popełniać tych samych błędów.

”rodzisz się, uczysz sie, uczysz się, <cierpisz cierpisz> i na końcu umierasz
to chyba tak jakbyśmy w piekle mieszkali... „
Odp :moim zdanie ziemia to coś pośredniego, jest tu zło i dobro (chociaż zło nie może być ,nie jest bytem w porównaniu z dobrem, to raczej czynność ,skutek czynności, wykorzystanie przez ludzi …) to od nas zależy co będzie na ziemi imitowało zło lub dobro.

„piszesz że ze smiechu nigddy nic nie wyniosłaś - od razu widać że nie jesteś optymistka ja inaczej sobie nic nie moge przyswoić <hiperbola raczej>”
co ma tu do tego optymizm.. i kim Ty jesteś żeby mnie oceniać, ale dobra ,spoko, nieważne.

“a co do tajemnicy Boga to już się to powoli trochę że tak powiem "znudziło" mi. jeśli komuś nie chcę czegoś wyjaśnić to mówię że i tak tego nie zrozumiesz <teoretyczny przykład w praktyce jest inaczej chyba że sam nie czaje> no a jaki może być powód że czegoś nime tłumacze ?”
Jakby ktoś wyrecytował mi definicję Boga , to bym go wyśmiał, bo ja nic nie chce o Nim wiedzieć, tylko chcę w Niego wierzyć .Bardzo przypominasz mi, mnie przed paru miesięcy.. więc może trochę rozumiem, choć wątpię .wydaje mi się ,że zatraca Ci się granica ,między wiara a wiedza.. że to są dla ciebie synonimy ..(ale pewnie wydaje ,bo i tak temu zaprzeczysz.. pewnie)

Aha jeszcze jedno.. przemyśl , przeanalizuj swoje życie i powiedz kiedy najbardziej się rozwinąłeś ,dorosłeś? U mnie było to wtedy, gdy zaczeły trapić mnie różne myśli ,rodziły się pytania .Taka fala nadchodzi np. gdy tracisz bliska osobę ,po refleksyjnym filmie, w ciszy a nie w po komedii czy kabarecie..? nie w trakcie zabawy z przyjaciółmi ,raczej..co nie? co może urodzić się w „hałasie”…

P.S. Jak nie dysponujesz czasem to lepiej nie pisz…
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
carlos




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wałcz\zach-pom\POLSKA

PostWysłany: Czw 8:34, 02 Mar 2006    Temat postu:

czlowiek napisał:
„no z tym cierpieniem to chyba przesada co ? „
Odp.: nie, dlaczego ?
”że czekaj, cierpienie cię "dokształca" ? „
Odp: tak myślę.
„a po co nam te wszystkie doświadczenia ?”
odp.; żeby nie popełniać tych samych błędów.


z cierpieniem to się zgodzę tylko do pewnego momentu <może to jest istota rzeczy lecz chyba nie do końca> otóż żeby poznać czym jest szczęście musimy doświadczyć cierpienia, jeśli wykres naszego życia jest tylko prostą linią <monotonia> nie ma wzlotów i upadków to życie jest szare, dla takich ludzi nigdy nie świeci słońce bo idą ze spuszczoną głową żeby nie zgubić swej ścieżki, choć sami nie wiedzą dokąd idą <quo vadis>
no ale jak to się ma do ludzi upośledzonych ?
może faktycznie ta ich "wadliwość" daje im możliwość kosztowania szczęścia duchowego ? choć nie wiem czy we wszystkich przypadkach
czlowiek napisał:

”rodzisz się, uczysz sie, uczysz się, <cierpisz cierpisz> i na końcu umierasz
to chyba tak jakbyśmy w piekle mieszkali... „
Odp :moim zdanie ziemia to coś pośredniego, jest tu zło i dobro (chociaż zło nie może być ,nie jest bytem w porównaniu z dobrem, to raczej czynność ,skutek czynności, wykorzystanie przez ludzi …) to od nas zależy co będzie na ziemi imitowało zło lub dobro.


hmmm, dość trudne, dobro jest bytem zło już nie ?
możesz to jeszcze rozwinąć ?
bo tutaj na końcu piszesz o interpretacyjności dobra i zła chodź rozumiem że chodzi o to że dobro istnieje a my je jakoś "umiejscawiamy" w naszym swiecie ? tylko dlaczego zło jest nie bytem w porównaniu do dobra ?
czlowiek napisał:

„piszesz że ze smiechu nigddy nic nie wyniosłaś - od razu widać że nie jesteś optymistka ja inaczej sobie nic nie moge przyswoić <hiperbola raczej>”
co ma tu do tego optymizm.. i kim Ty jesteś żeby mnie oceniać, ale dobra ,spoko, nieważne.


to moze zacznę od tego kim jestem:
jestem zwyczajnym człowiekiem, takim jakich setki spotkałes <aś> w swoim zyciu, taka jest natura ludzka że oceniasz drugiego człowieka, od choćby pod względem wyglądu, zachowania, tego co mówi <pisze> sposób w jaki tego człowieka oceniasz jest właściwy tylko tobie samemu, możesz oceniać człowieka na kilku płaszczyznach <oprównujesz go do siebie, do ideału osobowego, do innych ludzi których znasz> czasami nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego ze człowieka już zaszufladkowałeś <tu chyba ma dużo do gadania podświadomość, przynajmniej w kontaktach z kobietami, lecz myślę że również w pewnym stopniu mamy wpływ na podświadomośc ale to daleko odbiegajaca od tematu kwestia>
tak że wiec wracajac do głownego tematu, dokonałem czysto teoretycznej oceny <myślałem że jesteś kobietą\dziewczyną, dlatego też ubrałem w to nieco zaczepny ton, też normalne - chcę zobaczyć jak zareagujesz>
porównanie było czysto teoretyczne tak jak napisałem ze względu na samą treść przenoszoną, bez szukania interpretacji danego tekstu, i tak oto kiedy ktoś pisze o cierpieniu iż jest do cel w życiu, oraz że cierpienie to doświadczenia, nauka, a uczymy się po to żeby nie powtarzać tego samego błędu <czyli żeby nie cierpieć> to wysunąlem stwierdzenie że chcesz jak najwięcej cierpieć, żeby "później" nie przeżyc tego samego
porównałem to do mojej postawy dla doświadczeń w życiu i jest ona ciut przewrotna <ja myślę ze tak samo jest potrzbne cierpienie jak i szczęście> no i tak mi jakoś wyszło ze chcesz być męczennikiem żeby dostać się do nieba <teraz obiektywnie na to patrzac to jest również optymistyczne podejście> ale z mojej najpłytszj perspektywy to wyglądało jak wylewanie żali nad życiem terażniejszym <to niebo pojawiło sięteraz dopiero, wcześniej o nim nie pomyslałem pisząc>, tak to odebrałem jako zmarnowane życie na ziemi <pesymistyczne podejście, bez przyszłości> aczkolwiek to było płyciutkie określenie dla człowieka które raczej miało charakter zaczepny a nie prawdziwe określenie, jesli opczułes się <aś> urażobny tym stwierdzeniem to przepraszam.
czlowiek napisał:

“a co do tajemnicy Boga to już się to powoli trochę że tak powiem "znudziło" mi. jeśli komuś nie chcę czegoś wyjaśnić to mówię że i tak tego nie zrozumiesz <teoretyczny przykład w praktyce jest inaczej chyba że sam nie czaje> no a jaki może być powód że czegoś nime tłumacze ?”
Jakby ktoś wyrecytował mi definicję Boga , to bym go wyśmiał, bo ja nic nie chce o Nim wiedzieć, tylko chcę w Niego wierzyć .Bardzo przypominasz mi, mnie przed paru miesięcy.. więc może trochę rozumiem, choć wątpię .wydaje mi się ,że zatraca Ci się granica ,między wiara a wiedza.. że to są dla ciebie synonimy ..(ale pewnie wydaje ,bo i tak temu zaprzeczysz.. pewnie)


no ja ponownie szukam wiary, ale znów odążam ścieżką zrozumienia <jeśli jesteś to się pokaż> to super pięknie potwierdza moją teorię o dwóch naturach człowieka, jedna romantyczna, druga czysto realistyczna, duch i ciało ale to może kiedyś rozwinę w jakimś osobnym temacie, ja kiedyś znalazłem Boga, ale ten romantyzm się skończył, taki dół mentalny, zdaję sobię z tego sprawę i to wszystko co do tej pory napisałem tak ogólnie to brzmi jak zwierzenia wariata, TAK jestem wariatem, jestem sobą i od tej małej dygresji pozornie nie na temat wracam do tematu, otóż wierzyłem kiedyś w Boga <też ciekawa historia z nawróceniem, przed miałem jasno określone cele w życiu, lecz moja strona duchowa chyba umierała bo się źle czułem i to mnie skłoniło do poszukiwań no ale mniejsza z tym> a więc Bóg był, aż do momentu kiedy to wpływ ateistycznego srodowiska wpłynął na moją realistyczną nature która zasłoniła mi romantyzm, zaczełem zadawać mnóstwo pytań, teraz je też zadaję, i nie docieraja do mnie żadne odpowiedzi ale powoli zauważam że moja natura romantyka się znów odzywa <co się chociażby odbija w wierszach strasznie smutnych obiektywnie to zostało stwierdzone przez ludzi z różnych środowisk (nie jest to tlyko moja opinia, lecz oni z kolei też nie są biegłymi tylko po częsci)>
no i tak jakoś się złożyło ze:
czlowiek napisał:

Aha jeszcze jedno.. przemyśl , przeanalizuj swoje życie i powiedz kiedy najbardziej się rozwinąłeś ,dorosłeś? U mnie było to wtedy, gdy zaczeły trapić mnie różne myśli ,rodziły się pytania .Taka fala nadchodzi np. gdy tracisz bliska osobę ,po refleksyjnym filmie, w ciszy a nie w po komedii czy kabarecie..? nie w trakcie zabawy z przyjaciółmi ,raczej..co nie? co może urodzić się w „hałasie”…


po części już odpowiedziałem na to pierwsze pytanie w poprzedniej wypowiedzi ^ pozostałe zostawię bez odpowiedzi traktując je jako retoryczne oprócz jednego :
(...)"nie w trakcie zabawy z przyjaciółmi ,raczej..co nie?"
z tym się nie zgodze, dużo myśli mi się pojawia gdy obserwuję ludzi, jest impreza ja się potrafię wyłączyć na 5 minut żeby zakodować w głowie pewne sytuacje, wracam do zabawy lecz dalej obserwuję ludzi, później się znów wyłączam i śledzę przebieg zmian sytuacji tychże relacji międzyludzkich> to są obserwacje i przemyślenia które rodzą się w hałasie, a nawet na fazie. a mimo wszystko strasznie dużo od nich zalezy.
czlowiek napisał:

P.S. Jak nie dysponujesz czasem to lepiej nie pisz…

dlatego nie odpisałem wcześniej Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
czlowiek
Gość






PostWysłany: Pią 20:07, 03 Mar 2006    Temat postu:

„z cierpieniem to się zgodzę tylko do pewnego momentu <może to jest istota rzeczy lecz chyba nie do końca> otóż żeby poznać czym jest szczęście musimy doświadczyć cierpienia, jeśli wykres naszego życia jest tylko prostą linią <monotonia> nie ma wzlotów i upadków to życie jest szare, dla takich ludzi nigdy nie świeci słońce bo idą ze spuszczoną głową żeby nie zgubić swej ścieżki, choć sami nie wiedzą dokąd idą <quo vadis> „

To , że akurat poruszyliśmy temat cierpienia ,i nie mówiłam o szczęściu, nie znaczy , że cierpienie jest naj…i liczy się tylko ono. Po prostu skoncentrowałam się bardziej na nim .Jasne jest ,że świat składa się z przeciwieństw (tym sposobem można także udowodnić istnienie Boga..) i jeśli dobrze zrozumiałam to cierpienie i szczęście są tego przykładem ? Z tego wynika (tak odczytałam twoją wypowiedz),że cierpiąc nie mamy jednocześnie dostępu do szczęścia, tak..?


„to moze zacznę od tego kim jestem (…)stwierdzeniem to przepraszam. „


No tak ,to było do przewidzenia.. dlatego zastanawiałam się co odpisać .Byłam ,także ciekawa Twojej reakcji na moją odpowiedz( podobny przypadek) .Wybrałam więc , dość banalny (typowo „babski”) tekst „i kim Ty jesteś żeby mnie oceniać„ wczuwając się w rolę urażonej księżniczki ,oczekując przeprosin. Lecz , aby nie przesadzać skończyłam słowami: „ale dobra, spoko , nieważne” po tym spodziewałam się zlekceważenia całej mojej wypowiedzi przez Ciebie. Taka ciekawość co wybierzesz ,może mała prowokacja , tyle że dosyć tandetna (wg mnie) tzn. trochę sprzeczna ze mną …(to było silniejsze ode mnie i poddałam się temu trochę nieświadomie ) swoją drogą dziwne… tak jakby coś się wytworzyło po między twoim stwierdzeniem a moją odpowiedzią , która uległa , nie potrafię tego wytłumaczyć ble ble ble le e e …..



Czyli nie wierzysz w Boga ? Wiesz ja po przez właśnie te pytania dotarłam , jeszcze głębiej do Niego. Przedtem też dużo wątpiłam ,lecz dalej wierzyłam .Była to jednak sucha wiara ,teraz żyje, jest , czuję ją! Przebywałam w różnych środowiskach , ale nigdy nie zniszczyły one mojej wiary ,a nawet przez rozmowę z ludzmi (niewierzącymi) byłam wewnętrznie coraz silniejsza i pewniejsza. Zawsze czuje żal do niewierzących (serio) może dlatego ,że oni nie mają okazji poczuć miłości ,która wytwarza się pomiędzy Bogiem a człowiekiem ,tego poczucia bezpieczeństwa , to jest takie niesamowite !trudne do wyrażenia ( jak każde uczucie) i może dlatego brzmi to tak jak zawsze( jak zwykle , gdy ktoś o Nim mówi..)Boję się myśleć o Jego ewentualnym nie istnieniu , wykluczam tą możliwość ,przeraża mnie. Gdyby była to prawda moje życie straciłoby sens. Nie wiem czy mogłabym dalej żyć…żyć?, bo to On , cierpliwie utrzymuje mnie przy nim. Życie na Ziemi ,dla mnie, jest takim testem , sprawdzianem w zależności od zdobytych wyników , kończąc zostajemy przydzielani do nieba czy piekła. A gdyby nic nie było po nim, to po co żyć ? skoro już teraz mnie męczy i czekam na jego koniec.. a z Niego czerpię siłę na życie tutaj , staram się żyć wg Jego zasad ( co nie jest proste) On jest dla mnie narkotykiem ,uzależniłam się! Może wyda Ci się to dziwne , ale chciałabym już być po drugiej stronie , gdybym mogła się zabić to już bym to zrobiła ,ale nie mogę być taką egoistką ,nie mogę przerwać sama tego sprawdzianu ,On o tym zadecyduje nie ja .Często proszę Go o szybką śmierć .Czasami sama świadomie przechodząc przez ulicę nie patrzę czy coś jedzie…usprawiedliwiając się ,że gdyby coś się stało to nie będzie moja wina …ale jeszcze nic mi się nie przydarzyło , więc może nie jest mój czas ,jeszcze pewnie mam coś do zrobienia (szkoda, ale trudno..)Jeśli nie rozumiesz moich uczuć to spoko ,jestem przyzwyczajona. -------- nie dziwi mnie teraz ,że pomyślałeś o mnie jako pesymistce…taki temat.. może będę miała okazję odkryć drugą stronę przy innym.. zobaczy się.

„hmmm, dość trudne, dobro jest bytem zło już nie ?
możesz to jeszcze rozwinąć ?
bo tutaj na końcu piszesz o interpretacyjności dobra i zła chodź rozumiem że chodzi o to że dobro istnieje a my je jakoś "umiejscawiamy" w naszym swiecie ? tylko dlaczego zło jest nie bytem w porównaniu do dobra ? „

Chciałam to teraz napisać ,lecz wychodzą mi jakieś herezje (jak zwykle) ,musze nad tym pomyśleć ,i jak do czegoś dojdę to przedstawię..
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
carlos




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wałcz\zach-pom\POLSKA

PostWysłany: Sob 7:48, 04 Mar 2006    Temat postu:

czlowiek napisał:


To , że akurat poruszyliśmy temat cierpienia ,i nie mówiłam o szczęściu, nie znaczy , że cierpienie jest naj…i liczy się tylko ono. Po prostu skoncentrowałam się bardziej na nim .Jasne jest ,że świat składa się z przeciwieństw (tym sposobem można także udowodnić istnienie Boga..) i jeśli dobrze zrozumiałam to cierpienie i szczęście są tego przykładem ? Z tego wynika (tak odczytałam twoją wypowiedz),że cierpiąc nie mamy jednocześnie dostępu do szczęścia, tak..?


no teraz to już nie wiem, bo nie ma szczęścia bez cierpienia i nie ma cierpienia bez szczęścia, myślę że to się wzajemnie przenika, bo na przykład takim cierpieniem jest tragiczne miłość, z jednej strony cieripsz a z drugiej strony doświadczasz potężnego impulsu który dużo w życiu może zmienić <może nawet je zniweczyć> ale wychodząc z takiej pierwszej myśli to dla twojego zapytania odpowiedź brzmi tak

„to moze zacznę od tego kim jestem (…)stwierdzeniem to przepraszam. „

czlowiek napisał:

No tak ,to było do przewidzenia.. dlatego zastanawiałam się co odpisać .Byłam ,także ciekawa Twojej reakcji na moją odpowiedz( podobny przypadek) .Wybrałam więc , dość banalny (typowo „babski”) tekst „i kim Ty jesteś żeby mnie oceniać„ wczuwając się w rolę urażonej księżniczki ,oczekując przeprosin. Lecz , aby nie przesadzać skończyłam słowami: „ale dobra, spoko , nieważne” po tym spodziewałam się zlekceważenia całej mojej wypowiedzi przez Ciebie. Taka ciekawość co wybierzesz ,może mała prowokacja , tyle że dosyć tandetna (wg mnie) tzn. trochę sprzeczna ze mną …(to było silniejsze ode mnie i poddałam się temu trochę nieświadomie ) swoją drogą dziwne… tak jakby coś się wytworzyło po między twoim stwierdzeniem a moją odpowiedzią , która uległa , nie potrafię tego wytłumaczyć ble ble ble le e e …


powiem Ci że jeśli to potraktować jako osobny wątek w rozmowie to jest nawet w miarę ciekawy swoją drogą przyznam że wpadłem jak śliwka w kompot <albo mucha w zupe> najzwyczajniej w świecie nie pomyślałem ze to prowokacja, zresztą nawet jeśli bym wiedział to pewnie bym napisał to co napisałem, ale może trochę bardziej ostrożnie, bo przecież tutaj rozmawiam nie z byle kim tylko człowiekiem, który jak widzę umie grać w te karty i wykożystuje sprawdzone metody poznawcze, no więc muszę uważać by tu "przypadkiem" nie napisać jakieś tajemnicy, choć jak znam siebie to i tak napisze, lecz licze na to że ktoś nie pociągnie tego wątku bo go niezuważy <choć sprawa wątpliwa nie powiem, nie wiem po co to piszę ale głupio teraz kasować>


czlowiek napisał:

Czyli nie wierzysz w Boga ? Wiesz ja po przez właśnie te pytania dotarłam , jeszcze głębiej do Niego. Przedtem też dużo wątpiłam ,lecz dalej wierzyłam .Była to jednak sucha wiara ,teraz żyje, jest , czuję ją! Przebywałam w różnych środowiskach , ale nigdy nie zniszczyły one mojej wiary ,a nawet przez rozmowę z ludzmi (niewierzącymi) byłam wewnętrznie coraz silniejsza i pewniejsza. Zawsze czuje żal do niewierzących (serio) może dlatego ,że oni nie mają okazji poczuć miłości ,która wytwarza się pomiędzy Bogiem a człowiekiem ,tego poczucia bezpieczeństwa , to jest takie niesamowite !trudne do wyrażenia ( jak każde uczucie) i może dlatego brzmi to tak jak zawsze( jak zwykle , gdy ktoś o Nim mówi..)Boję się myśleć o Jego ewentualnym nie istnieniu , wykluczam tą możliwość ,przeraża mnie. Gdyby była to prawda moje życie straciłoby sens. Nie wiem czy mogłabym dalej żyć…żyć?, bo to On , cierpliwie utrzymuje mnie przy nim. Życie na Ziemi ,dla mnie, jest takim testem , sprawdzianem w zależności od zdobytych wyników , kończąc zostajemy przydzielani do nieba czy piekła. A gdyby nic nie było po nim, to po co żyć ? skoro już teraz mnie męczy i czekam na jego koniec.. a z Niego czerpię siłę na życie tutaj , staram się żyć wg Jego zasad ( co nie jest proste) On jest dla mnie narkotykiem ,uzależniłam się! Może wyda Ci się to dziwne , ale chciałabym już być po drugiej stronie , gdybym mogła się zabić to już bym to zrobiła ,ale nie mogę być taką egoistką ,nie mogę przerwać sama tego sprawdzianu ,On o tym zadecyduje nie ja .Często proszę Go o szybką śmierć .Czasami sama świadomie przechodząc przez ulicę nie patrzę czy coś jedzie…usprawiedliwiając się ,że gdyby coś się stało to nie będzie moja wina …ale jeszcze nic mi się nie przydarzyło , więc może nie jest mój czas ,jeszcze pewnie mam coś do zrobienia (szkoda, ale trudno..)Jeśli nie rozumiesz moich uczuć to spoko ,jestem przyzwyczajona. -------- nie dziwi mnie teraz ,że pomyślałeś o mnie jako pesymistce…taki temat.. może będę miała okazję odkryć drugą stronę przy innym.. zobaczy się.


no to myślę że chyba rozwiniesz skrzydła w tym topicu jako komentarz do tego:
zacznę spokojnie choć jakze od ważnej sprawy, czułem miłośc bożą, czułem wiarę, wszystko bylo ok, wiesz koedy to się zmieniło ?
kiedy tak naprawdę zaczęłem zgłębiac Boga: wyszło mi że Bóg jest miłośćią, bóg to nie jakiś stary dziadek, jakiś mędrzec z siwą brodą, Bóg jest sila we wszechświecie a siła to to miłość, zdolna do budowania jak i niszczenia <świat zrodził się z miłości - rozumiem jako świat ludzi, dla człowieka całym światem jest nasz świat który każdy widzi, interpretuje, a żeby mógł go zobaczyć to musi się urodzić , a dzieci są pozytywną wypadkową miłośći < mało jest ludzi którzy się kochają i nie mają dzieci a i tak to że nie mają to wpływ środowiska, kiedyś ludzie mili po 15 dzieci ale odbiegam od tematu>
no to Bóg jest miłośćią, tak dla mnie to prawda w tej chwili jest, więc zaczęłem się zagłębiać w miłość w moim otoczeniu, jak ona mnie dotyka, gdzie ja spotkałem, i tu się okazuje, że nigdy nikt mnie nie kochał,
nigdy nikt >0<
nigdy nikt nie powiedział mi że mnie kocha <no może oprócz taty, ale rodziców wyłączam z liczenia bo ja jestem wypadkową ich miłość, a tu chodzi o tworzenie a nie o dzieła>
no i tak oto, stwierdziłem że miłość jest śliczna ale nie dla mnie, życie surowo się ze mną obeszło i to chyba dobrze że miałem w zyciu wiele chwil kiedy byłem tylko realistą, typowy romantyk już dawno by się wieszał, i powoli ta natura się odzywa, wręcz czuję potrzebe skrócenia tego marnego żywota, mnie miłość zamknęła, <tak dziwnie to brzmi, jakbym przesadzał ale czuję że to piękno mnie skrzywidziło> hmmm, tak bardzo brakuje mi tego żeby ktoś mnie docenił, żebrałem o miłość, ale to co teraz się dzieje to chyba tylko i wyłącznie dązy do zabicia jej całkowitego, a razem z tymi nadziejami i ja pójdę na dno, zresztą już się powoli staczam, i jak se uświadamiam to wszystko może być chore bo wynikło ze stwierdzenia że Bóg jest miłością i chyba tego przekształcenie miłość to Bóg, i tak jak rydel śpiewa : "wyobraziłem sobie, że nie ma Boga, nie ma Boga nie" tak ja to widze na każdym kroku wstecz swojego życia, dlatego tak bardzo teraz się boję zrobić choćby jeden krok naprzód, wczoraj to porównałem do wejścia w labirynt, każdy twój jeden krok pochłania cię coraz bardziej w samotności, a ja czuję że wszedłem za daleko, teraz klęcze, i nie mam nawet siły prosić o tę wodę życia która gasi pragnienie i zapala je na nowo ale w innym wymiarze, tak że kosztujesz jej i kosztujesz i tylko goła obnarzona przyjemność ale dobra, sie rozpisałem.
wogóle to chodzi o to że chyba dobrze Cię rozumiem...

czlowiek napisał:

„hmmm, dość trudne, dobro jest bytem zło już nie ?
możesz to jeszcze rozwinąć ?
bo tutaj na końcu piszesz o interpretacyjności dobra i zła chodź rozumiem że chodzi o to że dobro istnieje a my je jakoś "umiejscawiamy" w naszym swiecie ? tylko dlaczego zło jest nie bytem w porównaniu do dobra ? „

Chciałam to teraz napisać ,lecz wychodzą mi jakieś herezje (jak zwykle) ,musze nad tym pomyśleć ,i jak do czegoś dojdę to przedstawię..

es pe ka es


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
czlowiek
Gość






PostWysłany: Sob 15:25, 04 Mar 2006    Temat postu:

„no teraz to już nie wiem, bo nie ma szczęścia bez cierpienia i nie ma cierpienia bez szczęścia, myślę że to się wzajemnie przenika, bo na przykład takim cierpieniem jest tragiczne miłość, z jednej strony cieripsz a z drugiej strony doświadczasz potężnego impulsu który dużo w życiu może zmienić <może nawet je zniweczyć> ale wychodząc z takiej pierwszej myśli to dla twojego zapytania odpowiedź brzmi tak’

Wg mnie w cierpieniu możemy pozostać szczęśliwi , tzn. szczęście jest dla mnie czymś co mam przez cały czas (długotrwały stan)tylko trzeba sobie to uświadomić .Szczęście to słońce na niebie , przez które przechodzą chmury (cierpienie) zasłaniając je. Jednak nie znaczy to , że nie ma słońca , ono cały czas jest i zaraz wyjdzie…czasami trzeba długo czekać , lecz ma się świadomość , że kiedyś to nastąpi (z taką perspektywą jest mi lżej ciągnąć to życie).Jestem szczęśliwa cały czas( to zależy od indywidualnej def. I uświadomienia ) bo nie oznacza ono dla mnie (stereotypowo) ,że jestem ciągle uśmiechnięta ,wszystko jest różowe, pachnące , bezproblemowe i wszyscy mnie kochają – to jest chwilowa radość, nie jest to osiągalne na dłuższą metę (to nie szczęście) Ludzie którzy myślą ,żyją nadzieją ,że kiedyś osiągną takie uczucie( na długi okres czasu) oszukują się ,żyją w chorej iluzji i dlatego nie lubię spać bo „sen to zło” a „wokół sami lunatycy”...(lecz nie bronie nikomu nim być.) Jest mi lepiej ciągnąć to życie świadomie ,wiedząc ,że zło , cierpienie i tak przyjdzie kiedyś , (to kwestia czasu ) jestem przygotowana na ewentualną nagłą zmianę pogody ..coś przychodzi i odchodzi mogąc ponownie odwiedzić …tak już jest nie ma się co oszukiwać i rozczarowywać.. po co? A gdy nadejdzie ta chmura próbuję (jak już pisałam) wyssać z niej jak najwięcej (nauka) wtedy szczęście jest ciekawsze … Oczywiście jest to tylko i wyłącznie moje osobiste podejście do życia , więc możesz się nie zgadzać (Twoja sprawa).



„powiem Ci że jeśli to potraktować jako osobny wątek w rozmowie to jest nawet w miarę ciekawy swoją drogą przyznam że wpadłem jak śliwka w kompot <albo mucha w zupe> najzwyczajniej w świecie nie pomyślałem ze to prowokacja, zresztą nawet jeśli bym wiedział to pewnie bym napisał to co napisałem, ale może trochę bardziej ostrożnie, bo przecież tutaj rozmawiam nie z byle kim tylko człowiekiem, który jak widzę umie grać w te karty i wykożystuje sprawdzone metody poznawcze, no więc muszę uważać by tu "przypadkiem" nie napisać jakieś tajemnicy, choć jak znam siebie to i tak napisze, lecz licze na to że ktoś nie pociągnie tego wątku bo go niezuważy <choć sprawa wątpliwa nie powiem, nie wiem po co to piszę ale głupio teraz kasować>”

Ale to było nieświadome , nie zrobiłam tego umyślnie , tak wyszło po przeanalizowaniu mojej reakcji przyłapałam się na tym Nie stosuję takich gierek , obrzydza mnie manipulowanie ludzmi (okropność) staram się tego nie stosować ( różnie wychodzi) …


„no to myślę że chyba rozwiniesz skrzydła w tym topicu jako komentarz do tego (…) wogóle to chodzi o to że chyba dobrze Cię rozumiem... „
To prawda Bóg jest miłością .
Wiesz u mnie to było tak ,że od czasu do czasu słyszałam to słowo „kocham Cię „. „zakochałem się w Tobie”..(mdli mnie) .( choć ostatnio nie prowokuje ..i się trochę alienuję .Chwilowy stan , przejdzie…więc dawno nie słyszałam)kiedy ktoś mi to mówi to śmiać się chce (akurat takie sytuacje głupie mnie dotykają typu poznałam kogoś ,parę rozmów i on już wyskakuje z tym hasłem , które traci na wartości ,wypowiadane w takich okolicznościach , ilościach )znajomość, oczywiście, gwałtownie się kończy) tak już mam , że tworzę orientacyjne osobiste definicje , tak więc miłość jest czymś boskim a my mamy prawo do jej kserowania .wg mnie nigdy nie osiągniemy tej doskonałości żyjąc na ziemi(coś w stylu jaskini Platona ) więc mamy dostęp tylko do niej naśladując wyobrażenie . Nigdy nie użyłam tego słowa , uważam że należy do Boga (co nie znaczy ,że nie wypowiem kiedyś) mówię pewnie tak bo nigdy jeszcze jej nie doświadczyłam ( nie mogę być obiektywna – niemożliwe) Może dlatego iż ostatnio próbowałam stać się niezależna od ludzi (trochę się oczyścić, odkazić od nich)jednak nie było to możliwe całkowicie żyjąc w społeczeństwie. Chciałam wyzbyć się uczucia samotności i wtedy , po przez trwanie w nim , nie uciekając zrozumiałam że tylko będąc sama jestem sobą ,nie ulegam , nie udaję, nie dostosowuję się (niejednokrotnie automatycznie)czułam się wtedy świetnie ( wyleczyłam się ) przedtem próbowałam to zapchać towarzystwem ,ale było jeszcze gorzej…i to ,że byłam sama ( ograniczałam kontakty z przyjaciółmi , nawet z rodziną ) nie oznaczało dla mnie poczucia samotności a wręcz przeciwnie ,świetnie czułam się w swoim towarzystwie ,przed który wcześniej uciekałam .Już tak mam że z jednej skrajności w drugą (brak złotego środka) eksperymentuję trochę ) częste spotkania z ludzmi zabijają indywidualność , którą poznałam i umyłam podczas poznania siebie ze sobą .Teraz pomału znowu wkręcam się do ludzi i spotykam się ze stwierdzeniami typu: „ale się zmieniłaś”. „dojrzałaś” a nawet „dziwna jesteś”.. -raczej pozytywnie , lecz nie zawsze ( ale ma to gdzieś ,jeżeli mi nie zależy na tej osobie) teraz patrzę inaczej na otaczający mnie świat ( umyłam okulary) i jest spoko jak na razie! Się rozpisałam …i zboczyłam z tematu ,już nawet nie pamiętam do czego to chciałam dojść. .sorki tak wyszło.(samo się napisało ) .Widocznie musiałam się wypróżnić i tak akurat Ty zostałeś moim wychodkiem ..no cóż..wybacz…………

P.S. Byłeś na festiwalu Ryśka? Tychy, wakacje..?

„hmmm, dość trudne, dobro jest bytem zło już nie ?
możesz to jeszcze rozwinąć ?
bo tutaj na końcu piszesz o interpretacyjności dobra i zła chodź rozumiem że chodzi o to że dobro istnieje a my je jakoś "umiejscawiamy" w naszym swiecie ? tylko dlaczego zło jest nie bytem w porównaniu do dobra ? „

Chciałam to teraz napisać ,lecz wychodzą mi jakieś herezje (jak zwykle) ,musze nad tym pomyśleć ,i jak do czegoś dojdę to przedstawię..

Musiałam odkurzyć przeszłość i ją przekształcić trochę to jak kiedys myślałam było mało obiektywne, a teraz to widzę tak : Bóg stworzył przyrodę , którą możemy wykorzystać dobrze lub zle , i to my nadajemy „byt” pozytywny lub negatywny materiałowi , który po prostu jest np. z drewna można zbudować dom , można też zabić nim człowieka itd. Jak masz jakieś zastrzeżenia to napisz , bo to młoda myśl.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
carlos




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wałcz\zach-pom\POLSKA

PostWysłany: Sob 20:54, 04 Mar 2006    Temat postu:

czlowiek napisał:
carlos napisał:
„no teraz to już nie wiem, bo nie ma szczęścia bez cierpienia i nie ma cierpienia bez szczęścia, myślę że to się wzajemnie przenika, bo na przykład takim cierpieniem jest tragiczne miłość, z jednej strony cieripsz a z drugiej strony doświadczasz potężnego impulsu który dużo w życiu może zmienić <może nawet je zniweczyć> ale wychodząc z takiej pierwszej myśli to dla twojego zapytania odpowiedź brzmi tak’


Wg mnie w cierpieniu możemy pozostać szczęśliwi , tzn. szczęście jest dla mnie czymś co mam przez cały czas (długotrwały stan)tylko trzeba sobie to uświadomić .Szczęście to słońce na niebie , przez które przechodzą chmury (cierpienie) zasłaniając je. Jednak nie znaczy to , że nie ma słońca , ono cały czas jest i zaraz wyjdzie…czasami trzeba długo czekać , lecz ma się świadomość , że kiedyś to nastąpi (z taką perspektywą jest mi lżej ciągnąć to życie).Jestem szczęśliwa cały czas( to zależy od indywidualnej def. I uświadomienia ) bo nie oznacza ono dla mnie (stereotypowo) ,że jestem ciągle uśmiechnięta ,wszystko jest różowe, pachnące , bezproblemowe i wszyscy mnie kochają – to jest chwilowa radość, nie jest to osiągalne na dłuższą metę (to nie szczęście) Ludzie którzy myślą ,żyją nadzieją ,że kiedyś osiągną takie uczucie( na długi okres czasu) oszukują się ,żyją w chorej iluzji i dlatego nie lubię spać bo „sen to zło” a „wokół sami lunatycy”...(lecz nie bronie nikomu nim być.) Jest mi lepiej ciągnąć to życie świadomie ,wiedząc ,że zło , cierpienie i tak przyjdzie kiedyś , (to kwestia czasu ) jestem przygotowana na ewentualną nagłą zmianę pogody ..coś przychodzi i odchodzi mogąc ponownie odwiedzić …tak już jest nie ma się co oszukiwać i rozczarowywać.. po co?
A gdy nadejdzie ta chmura próbuję (jak już pisałam) wyssać z niej jak najwięcej (nauka) wtedy szczęście jest ciekawsze … Oczywiście jest to tylko i wyłącznie moje osobiste podejście do życia , więc możesz się nie zgadzać (Twoja sprawa).


nie no nie wiem co mam napisać, naprawdę napisałem z 20 linijek wszystko to spróbowałem jakoś zinterpretować ale nie wiem co mam napisać <skasowałem wszystko bo głupio brzmiało, jakbym chciał się do czegoś doczepić> może poprostu niezrozumiałem, choć się starałem, nie zrozumiałem o co tak naprawdę chodziło w tej wypowiedzi, ale jedno mi w głowie się pojawiło że szczęscie to miłość, to nie jest coś co się pojawia i znika.
czlowiek napisał:
carlos napisał:

„powiem Ci że jeśli to potraktować jako osobny wątek w rozmowie to jest nawet w miarę ciekawy swoją drogą przyznam że wpadłem jak śliwka w kompot <albo mucha w zupe> najzwyczajniej w świecie nie pomyślałem ze to prowokacja, zresztą nawet jeśli bym wiedział to pewnie bym napisał to co napisałem, ale może trochę bardziej ostrożnie, bo przecież tutaj rozmawiam nie z byle kim tylko człowiekiem, który jak widzę umie grać w te karty i wykożystuje sprawdzone metody poznawcze, no więc muszę uważać by tu "przypadkiem" nie napisać jakieś tajemnicy, choć jak znam siebie to i tak napisze, lecz licze na to że ktoś nie pociągnie tego wątku bo go niezuważy <choć sprawa wątpliwa nie powiem, nie wiem po co to piszę ale głupio teraz kasować>”


Ale to było nieświadome , nie zrobiłam tego umyślnie , tak wyszło po przeanalizowaniu mojej reakcji przyłapałam się na tym Nie stosuję takich gierek , obrzydza mnie manipulowanie ludzmi (okropność) staram się tego nie stosować ( różnie wychodzi) …


to też chyba zostawię w spokoju

czlowiek napisał:
carlos napisał:

„no to myślę że chyba rozwiniesz skrzydła w tym topicu jako komentarz do tego (…) wogóle to chodzi o to że chyba dobrze Cię rozumiem... „

To prawda Bóg jest miłością .
Wiesz u mnie to było tak ,że od czasu do czasu słyszałam to słowo „kocham Cię „. „zakochałem się w Tobie”..(mdli mnie) .( choć ostatnio nie prowokuje ..i się trochę alienuję .Chwilowy stan , przejdzie…więc dawno nie słyszałam)kiedy ktoś mi to mówi to śmiać się chce (akurat takie sytuacje głupie mnie dotykają typu poznałam kogoś ,parę rozmów i on już wyskakuje z tym hasłem , które traci na wartości ,wypowiadane w takich okolicznościach , ilościach )znajomość, oczywiście, gwałtownie się kończy) tak już mam , że tworzę orientacyjne osobiste definicje , tak więc miłość jest czymś boskim a my mamy prawo do jej kserowania .wg mnie nigdy nie osiągniemy tej doskonałości żyjąc na ziemi(coś w stylu jaskini Platona ) więc mamy dostęp tylko do niej naśladując wyobrażenie . Nigdy nie użyłam tego słowa , uważam że należy do Boga (co nie znaczy ,że nie wypowiem kiedyś) mówię pewnie tak bo nigdy jeszcze jej nie doświadczyłam ( nie mogę być obiektywna – niemożliwe) Może dlatego iż ostatnio próbowałam stać się niezależna od ludzi (trochę się oczyścić, odkazić od nich)jednak nie było to możliwe całkowicie żyjąc w społeczeństwie. Chciałam wyzbyć się uczucia samotności i wtedy , po przez trwanie w nim , nie uciekając zrozumiałam że tylko będąc sama jestem sobą ,nie ulegam , nie udaję, nie dostosowuję się (niejednokrotnie automatycznie)czułam się wtedy świetnie ( wyleczyłam się ) przedtem próbowałam to zapchać towarzystwem ,ale było jeszcze gorzej…i to ,że byłam sama ( ograniczałam kontakty z przyjaciółmi , nawet z rodziną ) nie oznaczało dla mnie poczucia samotności a wręcz przeciwnie ,świetnie czułam się w swoim towarzystwie ,przed który wcześniej uciekałam .Już tak mam że z jednej skrajności w drugą (brak złotego środka) eksperymentuję trochę ) częste spotkania z ludzmi zabijają indywidualność , którą poznałam i umyłam podczas poznania siebie ze sobą .Teraz pomału znowu wkręcam się do ludzi i spotykam się ze stwierdzeniami typu: „ale się zmieniłaś”. „dojrzałaś” a nawet „dziwna jesteś”.. -raczej pozytywnie , lecz nie zawsze ( ale ma to gdzieś ,jeżeli mi nie zależy na tej osobie) teraz patrzę inaczej na otaczający mnie świat ( umyłam okulary) i jest spoko jak na razie! Się rozpisałam …i zboczyłam z tematu ,już nawet nie pamiętam do czego to chciałam dojść. .sorki tak wyszło.(samo się napisało ) .Widocznie musiałam się wypróżnić i tak akurat Ty zostałeś moim wychodkiem ..no cóż..wybacz…………

P.S. Byłeś na festiwalu Ryśka? Tychy, wakacje..?


swoją droga orginalnie to wszystko zabrzmiało, ale tu też tylko odebrałem całość jako całość, poczułem się jakbym czytał czyjś pamiętnik, co ja mam dopisać chyba nic, wyjątkowo tak to wszystko ubrałaś że nie mam gdzie wcisnąc swoich 3 groszy, pomimo tego że się nie zgadzam praktycznie ze wszystkim
czlowiek napisał:
carlos napisał:

„hmmm, dość trudne, dobro jest bytem zło już nie ?
możesz to jeszcze rozwinąć ?
bo tutaj na końcu piszesz o interpretacyjności dobra i zła chodź rozumiem że chodzi o to że dobro istnieje a my je jakoś "umiejscawiamy" w naszym swiecie ? tylko dlaczego zło jest nie bytem w porównaniu do dobra ? „


Chciałam to teraz napisać ,lecz wychodzą mi jakieś herezje (jak zwykle) ,musze nad tym pomyśleć ,i jak do czegoś dojdę to przedstawię..

Musiałam odkurzyć przeszłość i ją przekształcić trochę to jak kiedys myślałam było mało obiektywne, a teraz to widzę tak : Bóg stworzył przyrodę , którą możemy wykorzystać dobrze lub zle , i to my nadajemy „byt” pozytywny lub negatywny materiałowi , który po prostu jest np. z drewna można zbudować dom , można też zabić nim człowieka itd. Jak masz jakieś zastrzeżenia to napisz , bo to młoda myśl.


no nie wiem jak to było ze stworzniem tego świata, bo ja wierzę w inną postawę bogą i stwarzania świata, naukowcem nie jestem nie wiem jak powstała naprawdę przyroda, dla mnie tak jak już gdzies pisałem to że Bóg stowrzył świat to jest tak że miłość stworzyła człowieka a ten kiedy zobaczył świat powiedział że to Bóg stowrzył świat <z tej teorii wynika że świata by nie było gdyby nie było człowieka, co chyba dla mnie każdy może zauważyć, gdyby nie było mnie to bym nie pisał nic o świecie który mnie otacza, gdyby nie było Ciebie to też byśo tym nie pisała, gdyby nie było nikogo to świat by nie istniał. a co do dalszej kwestii drewna się nie wypowiadam bo to logiczne jest, maciek ma 4 klocki, co może zrobic w takiej sytuacji:
a) może je wszystkie wyrzucić przez okno
b) może wyrzucić 3 klocki jeden zostawiając dla mamy
c) może wyrzucić 1 a pozostało położyć jeden na drugim
d e f g h.... etc
myślę że materiał z jakiego te klocki zostały wykonane nie ma nic do rzeczy, nie rozumiem oceny drewna jako dobrego lub złego, zło to postawy, zachowania którę godzą w drugiego człowieka <są wyjątki takie jak talizmany etc> no bo dziwne żeby nóż był zły sam w sobie skoro można nim zabić człowieka

aha i na końcu : niestety nie byłem na tym festiwalu i nawet o czymś takim nie słyszałem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
aga
Gość






PostWysłany: Sob 21:23, 04 Mar 2006    Temat postu:

ludzie czy wam się nudzi ...?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
czlowiek
Gość






PostWysłany: Sob 21:25, 04 Mar 2006    Temat postu:

hymm...
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
czlowiek
Gość






PostWysłany: Sob 23:39, 04 Mar 2006    Temat postu:

Skoro Ty zostawiłeś wszystko w spokoju (prawie),nie „czepiałeś się” , bo w sumie nie miałeś do czego…to w takim razie o czym ja mam teraz pisać, co komentować, krytykować , do czego dochodzić ? Oczywiście zawsze można coś znaleźć chodzby : dlaczego to napisałam, jakich tym razem manipulacji użyłam (uświadomiwszy sobie po napisaniu gdyż w trakcie nie byłam w stanie tego wykryć) czego się spodziewałam po Tobie ,co mnie rozczarowało ..itd. ale po co ? skoro sama o tym wiem( egoistka) i nie widzę sensu dzielenia się , po co ?znowu coś napiszesz lub nie.. może mogłabym z tego coś wynieś, ale naprawdę nie mam ochoty .Jestem sobą zmęczona. Mam wrażenie jakby rozmowa się trochę kruszyła , robiła się męcząca ( co nie? ) , więc może napisz jakieś pytania ,nad którymi odp. moglibyśmy popracować , jak Ci coś przyjdzie do głowy to przedstaw. Do przeczytania.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
carlos




Dołączył: 22 Sty 2006
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wałcz\zach-pom\POLSKA

PostWysłany: Nie 13:44, 05 Mar 2006    Temat postu:

aga napisał:
ludzie czy wam się nudzi ...?

nie, rozmawiamy
czlowiek napisał:
Skoro Ty zostawiłeś wszystko w spokoju (prawie),nie „czepiałeś się” , bo w sumie nie miałeś do czego…to w takim razie o czym ja mam teraz pisać, co komentować, krytykować , do czego dochodzić ? Oczywiście zawsze można coś znaleźć chodzby : dlaczego to napisałam, jakich tym razem manipulacji użyłam (uświadomiwszy sobie po napisaniu gdyż w trakcie nie byłam w stanie tego wykryć) czego się spodziewałam po Tobie ,co mnie rozczarowało ..itd. ale po co ? skoro sama o tym wiem( egoistka) i nie widzę sensu dzielenia się , po co ?znowu coś napiszesz lub nie.. może mogłabym z tego coś wynieś, ale naprawdę nie mam ochoty .Jestem sobą zmęczona. Mam wrażenie jakby rozmowa się trochę kruszyła , robiła się męcząca ( co nie? ) , więc może napisz jakieś pytania ,nad którymi odp. moglibyśmy popracować , jak Ci coś przyjdzie do głowy to przedstaw. Do przeczytania.


hmmm, wyczuwam nutkę goryczy że sie nie odniosłem do tego co napisałaś, przepraszam, ale poprostu nie wiedziałem co napisac, to mi sie wszystko kruszyło, czymże jest świadomość i podświadomość ? co je kreuje jaki jest ich wzajemny wpływ, dlaczego wszystkie odpowiedzi odnajdujemy dopiero na chwilę przed końcem tego marnego zywota ? dlaczego napisałem marnego żywota ? przeciez chyba tak nie uważam ? dlaczego ja tyle pytań zadaję ?
po co świeci słońce ?
po co są kałuże ?
po co nam szkoła ?
dlaczego to wszystko ? po co ludzie zadają pytania ? eee, nie wiem, ja nic nie wiem, nic nie wiem nic, jaki jestem mały w tym wszystkim, skąd się biorą myśli ? czy z podświadomości ? przeciez myśli to ponoć jakieś impulsy... ale co powoduje te impulsy ?
"kilka prostych słów może wszystko zmienić..."
jak to jest ? budujemy swe życie, poglądy na jakiejś teorii... a wszystko zmienia się w ciągu jednej sekundy, jedno spojrzenie wszystko zmienia... to wszystko jest takie niematerialne. ponoć każda odpowiedź jest dobra jeśli jesteśmy w stanie ją dobrze uargumentować. dlaczego ja staram teraz się wylać to co we mnie teraz siedzi, dlaczego chcę żeby to umieścić w tym małym okienku "odpowiedzi..." - nie wiem, ale to margines mojej postaci.
może spróbujmy jakoś opisać czym teraz jest spowiedź...
tak jak ja pisałem wczesniej że grzechy to są złe zachowania które niszczą człowieka, to dlaczego kiedy o tym mówimy księdzy przy okienku <no niektózy mi zaraz napiszą że spowiedź to rozmowa z Bogiem a nie z księdzem, ale ja piszę tak jak uważam> to nam kamień z serca jakby spadał ? otóż dla mnie to że komuś mówisz o grzechu to znaczy że zrozumiałeś że to jest złe. stwierdzasz że już więcej nie będziesz i stąd ta radość... nie stajesz się wcale czystszy przez to że byłeś u spowiedzi, konsekwencję czynu będziesz nosił przez całe życie w sobie.

a teraz jeszcze spróbuję wrócić do tego co zacytowałem na początku:
zmęczona sobą ? ja chyba też <też sobą> a zmęcznie to wynika z monotonii tym razem, złapałem równowagę jestem na granicy szaleństwa radości oraz obłędu smutku, każda kolejna litera wciskana na klawiaturze wymaga coraz większego skupienia by nie wybuchnąć śmiechem albo płaczem...
oo, nie wiem czy już o tym pisałem ale chyba nie:
nie potrafię płakać, chyba że obieram cebulę ale to nie to przecież
osatnio braciszek na religii powiedział że z wierzchu jestem płytki ale wewnątrz siedzi prawdziwa głębia, nie wiem jak to jest, coraz bardziej sobię zdaję świadomość że wiedza jest tylko czymś nietrwałym, strasznie to wszystko chyba pogmatwane jest, to co pisze, każde zdanie na inny temat, lecz w tym wszystkim jest jakiś ład... jakiś ład - a cóż to zmienia ? tym ładem chyba jest to że to sa moje myśli, jedna po drugiej w dużym skrócie, jak zapisek na krawędzi gazety apropo całej treści wewnątrz, ja poprostu się zgubiłem we własnej głowie, powoli wariuję, w co ja wogóle wierzę ? w coś chyba muszę ? w miłość ? nie wiem, jestem teraz tak rozbity na kawałki bo mam tę niby równowagę która nie jest niestety tym czego chcę, bo w zasadzie nie emanuuje teraz niczym, dlaczego nic jest bardziej smutne niż radosne ?
skąd się bierze radość ? stan ducha. a może to jakaś jedna wielka ściema ? nie no skąd, przecież czuję... czy czuję ? czy ja cośkolwiek czuję ? tak czuję zimno kiedy piję mleko prosto z lodówki... znowu nie to...
rety ale pogmatwane, może lubię taki gąszcz myśli ?
a gdybym przestał pisać może, chyba i inne takiego rodzaju to byłbym pewniejszy siebie ?
czym są słowa ? czym są słowa - tak dobre pytanie, to można pociągnąć
czy słowa są zapisem myśli ? ale dlaczego ? przecież myśli to nie tylko wiadomości tekstowe, zdania, litery, to również obrazy które nieudolnie próbujemy opisać... dlaczego nie wszyscy potrafią rysować ? dlaczego niektórzy mają talent ? jaki ja mam talent ? ja mam talent to gmatwania...
tak mam talent do ciągłego gubienia się, nie mam chyba prawdy w tym świecie, przeciez musze być czegoś pewien żeby złapać jakiś układ odniesienia dla tworzenia światopoglądu ? no bo przecież świat nie jest taki jakim go widzimy... nie to niemożliwe żeby to było takie proste...

^i tak oto widzimy przykład człowieka który jest zagubiony^
czy to ja ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
czlowiek
Gość






PostWysłany: Nie 18:09, 05 Mar 2006    Temat postu:

Fajnie ,że to napisałeś ( taka chwila myśli bezpośrednio przelana na klawiaturę) a ja , ja , jestem i we wszystko wątpię , dlatego też mogę być tego pewna (wątpienia) myślę więc jestem ,jakiś filozof napisał i mnie przekonał ("jakiś" po co tak napisałam , skoro wiem ,że był to Kartezjusz ..coś mną włada ,kieruje ,rządzi , gdy nie jestem czujna!)istnienie Boga też udowodnił..( sobie poczytaj bo nie chce mi się pisać) to i tak nie moje , bo nic ,nie jest moje ha ha..nic, nic , więc może ja też jestem niczym?Jestem pozlepiana , złożona z różnych części , a każda jest mi obca, jest kogoś innego!To po co ja w ogóle żyję ,jestem? Zawsze coś na mnie wpływa, coś obcego , co po chwili juz we mnie siedzi i nawet tego nie zauważam !Co mnie kształtuje i co wykształci ?Coś tworzy się między wszystkim. Ta sztuczność , dopasowanie do sytuacji , gdy sobie uświadomię !Dlaczego jestem , i staję się taka jaką inni mnie widzą ?Chcę wolności a jestem uwięziona w cudzym wyobrażeniu o mnie !Za miast ze mnie wszystko tworzy się między! To inni mnie stwarzają .Głupia aktorka , powtarzająca cudze role , w zależności od okoliczności ?i nawet to co teraz piszę ,jest skutkiem przeczytania książki! o feee , przed tym nie ma ucieczki?! ludzie , doszłam do tego ,że mnie niszczycie ! żyłam po urodzeniu jakiś czas potem dorośli zgwałcili moją ludzkość..czy tak musi być ?świadomość boli....co za męki , a po co? dlaczego mnie mogę sie uwolnić od myśli..a gdy odejdą..nie chcę. jednak zostańcie.paradoksalnie chcę..i nie!Przeraża mnie perspektywa skończenia z tym i zmienienia się w szarego , niemyślącego człowieka ...to takie wygodne..być robocikiem sterowanym przez innych , taki automat : guzik numer 1-płacz, guzik numer 2- smiech . jakie to proste! w sumie niczym się od nich nie różnię (może instrukcją jak każdy , bo jestem takim właśnie każdym)Nie chcę a co ja chcę ?czy chcę? nie wiem co będzie ,jest a kiedy się skonczy? Proszę! proszę ,tak bardzo ! a Ty słuchasz? o co mi chodzi? Może nie powinnam przekraczać pewnych granic. .gdybym wiedziała.. ale to stało się tak po prostu...i czasami nawet cieszy! Do czego to doszło ,żeby pisac swoje myśli na jakimś forum , to .. co to? Teraz tez się dopasowałam , do Twojego stylu wypowiedzi , przedstawiając podobną formę a czy w ogóle chciałam ?ale życie jest nieobliczalne, kruche dlatego.. dzięki ,za to ,że myslisz , za to że Ci to mówię tak po prostu , za nowe doświadczenia , za naukę , poznanie cząstki siebie, z czas , który zmarnowałam lub nie ...i że mnie coś zmusza do pisania , skończenia tego..

P.S. a czym jest talent ? to sprostanie gustom, uznanie ..przecież wszyscy potrafią rysować , każdy inaczej wyraża siebie ...ble ble
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wolczyn.kapucyni.pl Strona Główna -> Rozmowy na poważnie Wszystkie czasy w strefie GMT
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin